wtorek, 5 kwietnia 2011

fight or flight


Dzisiaj mam Wam do polecenia naprawdę świetny album, którym zadebiutowała amerykańska aktorka. O kim mowa i o jakim albumie? Tak, tak. To Emily Osment i jej "Fight or Flight". Na płycie znajdują się świetne kawałki. Naprawdę wartymi polecenia są "Love Sick", "Let's Be Friends" czy "1-800 Clap Your Hands (The Water Is Rising". Och, zapomniałbym o świetnej balladzie "Marisol". Tej ostatniej potrafię słucahć bez przerwy. Dlaczego? Hm, nie przepadam za balladami, ale ta ma w sobie to coś, które sprawia, że chcesz słuchać więcej, więcej, więcej, więcej i więcej. Sama Emily na co dzień słucha rocka, chociażby AC/DC. Ale płyta jest popowa. I uwierzcie mi, nie jest to żadne popowe gówno. To kawał dobrej roboty, pracy i wysiłku. Piosenkarka w swoich piosenkach łączy elektronikę, pop i pomysłowość. Za to należy jej się meeeega wielki PLUS. Gdybym miał wystawić gwiazdki, na pewno byłoby to 5 GWIAZDEK. Zapraszam do słuchania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz