sobota, 9 kwietnia 2011

goodbye lullaby


Wielki powrót Avril Lavigne. Czy udany? Zależy jak dla kogo. Dla mnie niezbyt, chociaż nie uważam, że to słaba płyta. Wybrałem sobie tam dwie piosenki, które tak naprawdę lubię. To "Smile" oraz "What The Hell". Te piosenki mi się podobają. Reszta? Nie, niezbyt. Ta płyta dla Avrilki jest bardzo prywatna i osobista, rozumiem. Ale... nie będę wiernym fanem tej płyty. Tęsknię za Avril za czasów "Under My Skin" czy chociażby "The Best Damn Thing". Jednak to nie jest jej najlepsza płyta w całym dorobku. Tylko tyle powiem. Czemu właściwie "Smile" mi się podoba? Bo jest zadziorna i z pazurem. Taka powinna być cała ta płyta. "What The Hell" to chyba każdy lubi. Po pierwsze singiel, po drugie szybko wpada w ucho i od pierwszego odsłuchania nucę ją sobie pod nosem. A więc, Avril! Nie popisałaś się tą płytą. Czekam na nową i lepszą.

Ocena: 3 i pół gwiazdki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz